fbpx
INFORMACJE

Awantura na sesji rady o Kartę Zabrzanina

Powiedzieć bałagan, to mało! Takiego cyrku na kółkach w zabrzańskiej Radzie Miasta jeszcze nie było! A wszystko przez inicjatywę jednego z mieszkańców Zabrza Daniela Kędzierskiego, który złożył do Biura Rady Miasta efekt swojej ponad rocznej pracy – projekt uchwały „Karta Zabrzanina”. Karta, w skrócie mówiąc, ma upoważniać zabrzan do korzystania z obiektów sportowo-kulturalnych na preferencyjnych warunkach. Pomysł, który doskonale już działa w innych miastach i nie jest niczym nowym, najwidoczniej spodobał się Małgorzacie Mańce-Szulik, ponieważ podobny, ale już autorstwa prezydent Zabrza, wprowadzono w obrady podczas grudniowej sesji, czym kompletnie zaskoczono radnych. No i ruszyła maszyna…

Przed wprowadzaniem do porządku obrad prezydenckiego projektu uchwały „Zabrzańska Karta Mieszkańca”, która ma upoważniać zabrzan do zniżek w różnych instytucjach i podmiotach kulturalno-sportowych, radni opozycji pytali, dlaczego dokument wprowadzany jest w trakcie sesji, a nie normlanym trybem – wcześniej opiniowany przez komisje branżowe Rady Miasta. Nawiasem mówiąc, to nie pierwszy raz, kiedy „wrzuca się” prezydenckie projekty uchwał w trakcie sesji.

Jak mówiła prezydent Zabrza, co ciekawe w kontekście ekspresowego tempa uchwalania dokumentu, prace nad projektem trwają od wielu tygodni i odbywały się szerokie konsultacje, m.in. w radach dzielnic. Z tym drugim stwierdzeniem kategorycznie nie zgadzali się radni opozycji, z których część w radach dzielnic zasiada – np. w Radzie Dzielnicy Centrum Południe o projekcie nie słyszano. Radna Urszula Potyka (KO-NZ) zapytała więc, w jakich dzielnicach projekt był konsultowany, ile osób brało udział w tych konsultacjach, a także, co takiego się stało, że jest konieczność tak szybkiego procedowania. – Czy zawalimy jakieś terminy? – pytała. Prezydent Zabrza Małgorzata Mańka-Szulik na te pytania nie odpowiedziała. Oznajmiła jedynie, że jej zespołowi zależy na jak najszybszym zawnioskowaniu do ministerstwa cyfryzacji, by projekt bez nadmiernych środków finansowych włączyć do aplikacji mObywatel. Ale… czy są tu jakieś obligujące terminy? Z tego, co powiedziała sekretarz miasta Małgorzata Giela, wynika, że nie:

„Żebyśmy mogli podpisać porozumienie z ministerstwem cyfryzacji, konieczne jest wdrożenie programu w formie uchwały. Wtedy możemy rozpocząć prace nad wersją cyfrową i otrzymać moduł do wydawania kart w wersji cyfrowej. (…) Jeśli nie podejmiecie państwo uchwały na tej sesji, to następna jest około połowy stycznia, więc wydłuży nam się okres podpisania porozumienia.”

Radni pytali też, czy do przewodniczącej Rady Miasta Łucji Chrzęstek-Bar w ostatnich dniach wpłynął obywatelski projekt w podobnej sprawie.

– 15 grudnia do przewodniczącej Rady Miasta Zabrze wpłynął projekt uchwały wraz z listą poparcia ws. przyjęcia programu Karta Zabrzanina (…). Po analizie złożonego projektu stwierdzono, że zawiera on wady formalne – powiedziała Łucja Chrzęstek-Bar tłumacząc, dlaczego projekt obywatelski złożony przez Daniela Kędzierskiego nie znalazł się w porządku obrad.

Projekt prezydencki natomiast ostatecznie został wprowadzony pod obrady – dopchnięty kolanem – jak to później już bez hamulców mówili rozemocjonowani radni, zarzucając nawet plagiat!

Karta Zabrzanina czy Zabrzańska Karta Mieszkańca? Jak to właściwie było…

Jak ustaliliśmy ponad wszelką wątpliwość, co umknęło redaktorowi lokalnego tygodnika opisującego również tę sprawę, 28 marca 2022 roku, a więc ponad półtora roku temu!, do Biura Rady Miasta wpłynęło zawiadomienie o powołaniu obywatelskiej inicjatywy uchwałodawczej w sprawie przyjęcia Programu „Karta Zabrzanina” – informację tę przekazał nam Marcin Rataj z Biura Rady Miasta. Pomysł, który z powodzeniem funkcjonuje w wielu miastach, np. w Katowicach, chce w Zabrzu wprowadzić Daniel Kędzierski, mieszkaniec Zabrza. Kiedy 13 grudnia tego roku poinformował w swoich mediach społecznościowych, że jest już na finiszu i kończy zbierać podpisy pod inicjatywą, Małgorzata Mańka-Szulik dzień później – 14 grudnia ogłosiła, że od wielu tygodni jej zespół pracuje nad podobnym projektem „Zabrzańska Karta Mieszkańca”. Jak już wiemy, prezydencki projekt wprowadzono pod obrady, ten obywatelski ze względu na braki formalne – nie powiedziano jakie – na sesji się nie pojawił…

Cyrk na kółkach

Podczas procedowania projektu prezydenckiej uchwały, już po przedstawieniu jej ogólnych założeń przez sekretarz miasta Małgorzatę Gielę, radni mieli bardzo dużo pytań. Wątpliwości było tyle, że radny Grzegorz Olejniczak (KO-NZ) złożył wniosek o ściągnięcie projektu z porządku obrad i przekazanie go do odpowiedniej komisji w celu szczegółowego dopracowania. I zaczął się bałagan, żeby nie użyć bardziej adekwatnego określenia…

W trakcie burzliwej dyskusji padł jeszcze jeden wniosek – o 67-minutową przerwę… Powstało zamieszanie i przez chwilę ustalano, czyj wniosek powinien być głosowany jako pierwszy. W końcu poddano pod głosowanie wniosek Grzegorza Olejniczaka, który – jak mówił miejski prawnik – powinien być traktowany jako wniosek o zmianę porządku obrad wymagający bezwzględnej większości. Przewodnicząca Łucja Chrzęstek-Bar zapowiedziała głosowanie o „zmianę porządku obrad”. Po głosowaniu, które uzyskało 13 głosów za i 12 przeciw, nie ustalono bezspornie nad czym właściwie głosowano. Przewodnicząca Rady Łucja Chrzęstek-Bar twierdziła, że przegłosowano wyłącznie zmianę porządku obrad, bez wycofania projektu prezydenckiej uchwały, część radnych natomiast – że projekt został wycofany zgodnie z treścią wniosku radnego Olejniczaka.

Po długiej przerwie przewodnicząca Chrzęstek-Bar w atmosferze krzyków zarządziła powtórne głosowanie ws. wprowadzenia do sesji projektu prezydenckiej uchwały, bo jak mówiła, powstały wątpliwości co do poprzedniego głosowania. Spowodowało to jeszcze większe zamieszanie, a obrady wymknęły się jej spod kontroli. Zdezorientowani radni pytali, co właściwe aktualnie zawiera porządek obrad.

Miejski prawnik stwierdził, że jego zdaniem projekt uchwały został zdjęty, ale nie ma przeszkód, by wprowadzić go jeszcze raz. Lepszym rozwiązaniem jednak – mówił – byłaby reasumpcja poprzedniego głosowania.

Radni łapali się za głowę i kpili, że można tak wprowadzać i ściągać projekty uchwał w nieskończoność. Przystąpiono jednak do głosowania i… znów niespodzianka – 12 radnych było za, a więc nie było bezwzględnej większości, by ponownie wprowadzić w obrady prezydencki projekt „Zabrzańska Karta Mieszkańca”. W tym momencie chyba już zmęczona Łucja Chrzęstek-Bar spasowała i przeszła do spraw organizacyjnych i wolnych głosów. Wydawałoby się, że to już koniec hecy, ale cała zabawa dopiero się rozkręcała…

Kiedy podczas wolnych wniosków radny Sebastian Markisch (PiS) znów powrócił do sprawy, część radnych ostentacyjnie wyszła z sali obrad. Inni zaczęli chodzić sobie po sali sesyjnej jak po kuchni 18-letniego solenizanta. Z obradami miało to już niewiele wspólnego.

Przewodnicząca Rady ponownie zaproponowała wprowadzenie projektu uchwały, ale chyba się pomyliła co do nazwy, bo powiedziała „Karta Zabrzanina”, a to projekt Daniela Kędzierskiego, nie prezydencki, o którym zapewne myślała… Nawiasem mówiąc nazwa „Karta Zabrzanina” chyba bardziej utkwiła wszystkim w pamięci, bo z ust radnych padła jeszcze kilkukrotnie.

Emocje i zdenerwowanie radnych sięgnęły zenitu, bo ileż to razy można próbować wprowadzać ten sam projekt uchwały w porządek obrad. Kompletnie skołowana Chrzęstek-Bar pytała prawnika, czy może to zrobić, ten jednak sugerował reasumpcję. Przewodnicząca złożyła wniosek o reasumpcję, ale… zamiast głosowania doszło do kolejnych sprzeczek.

– Ten wniosek, który głosowaliśmy, proszę sobie odsłuchać, to był wniosek o konkretnej treści radnego Olejniczaka – zdjęcie projektu z porządku obrad i przekazanie go do komisji. Pani jako osoba prowadząca obrady powinna przekazać ten projekt do komisji, żeby tej zbędnej dyskusji, którą tu prowadzimy, nie było – mówił wyraźnie wzburzony po długim oczekiwaniu, by się wypowiedzieć radny Przemysław Juroszek (KO-NZ).

W międzyczasie wyszło na jaw, że uchwała – jak mówiła Łucja Chrzęstek-Bar – została praktycznie przygotowana na wzorze uchwały katowickiej. – Naprawdę są tam drobne zmiany – mówiła, co podkopywało narrację, że nad prezydenckim projektem prace trwały od wielu tygodni. – Nie jestem w stanie zrozumieć, że państwo nie możecie usiąść, logicznie przemyśleć, że jednak jest to ważna rzecz dla tego miasta, i ponad podziałami politycznymi wznieść się i zagłosować – dodawała.

– Kolanem jest ta uchwała dopychana tylko dlatego, że w piątek mieszkańcy złożyli ten projekt jako inicjatywę obywatelską. I powiem prawdę, bo wszyscy to wiemy, w kuluarach sobie fajnie gadaliśmy, ale żeby padło to dziś na sesji – pani prezydent chciała być lepsza niż mieszkańcy i złożyć, nazwijmy to plagiat, jako swoją uchwałę – wygarnął radny Grzegorz Lubowiecki (LZ).

Przy okazji radny przypomniał kilka innych uchwał, które w podobny sposób były procedowane.

– Wszystko musi być wasze i tylko wasze! To właśnie wy politykę uprawiacie, dociskacie kolanem uchwały – grzmiał Lubowiecki.

W sprawie głos zabrała jeszcze Urszula Potyka, która zwróciła uwagę, że podobne projekty w innych miastach zostały zakwestionowane przez nadzór prawny, czym dała kolejny argument, by projekt dokładnie omówić na komisji.

W tym momencie przypomniał się miejski prawnik, że padł wniosek o reasumpcję głosowania. Znów zaczęły się wrzaski i przekrzywiania, ponieważ radny Reiss stwierdził, że nad tym głosowano już 7 minut temu, co zresztą nie było prawdą. Przewodnicząca Chrzęstek-Bar chyba już miała tego wszystkiego dość, bo wycofała wszelkie złożone wnioski, a następnie złożyła mieszkańcom oraz radnym życzenia świąteczne i zakończyła obrady.

Na sesji styczniowej najprawdopodobniej dowiemy się, co dalej. Być może pojawi się też projekt obywatelski „Karta Zabrzanina”, w którym doszukano się… wad formalnych.

Podobne artykuły

Zaatakował kastetem i nożem. 35 latek w ciężkim stanie w szpitalu

redaktor

Pożar w mieszkaniu przy Franciszkańskiej. Nie żyje jedna osoba

redaktor

Pijany kierowca fiata dachował na Rondzie Sybiraków

redaktor

SKOMENTUJ

» translate page «