Stale otrzymuje prywatne wiadomości, żebym skomentował aktualną sytuację w Zabrzu, postanowiłem opisać kilka kwestii. Sprawa jest jednak na tyle szeroka, że podzielę ją na kilka części niczym serial. Myślę, że tytuł, który najlepiej by do niego pasował, to rozwinięcie filmu „Dzień świstaka” na kolejne odcinki (nie mylić z „Dniem świra”, bo ta fabuła również pasuje do wielu wątków). Nie wiem, czy tylko ja mam takie wrażenie, ale ostatnio sytuacje w Zabrzu zdają się nieustannie powtarzać.
Nie było jeszcze prezydenta, który już w pierwszych swoich wpisach nie musiałby dementować różnych informacji uznanych za nieprawdziwe lub obraźliwe. Nie było też prezydenta, który nie narzekałby na swojego poprzednika. Każdy również twierdzi, że musi nadrabiać zaległości i tak można by wymieniać dalej. Niestety, odnoszę wrażenie, że żaden z prezydentów nie wyciąga wniosków z doświadczeń i błędów swoich poprzedników. A mieszkańcy po prostu mają już dość narzekania.
Najciekawsze jest to, jak zmienia się postrzeganie krytyki. Często graniczy ona z hejtem najpierw to kandydaci ją tworzyli, czasem własnymi rękami, a czasem poprzez swoich zwolenników. Jednak gdy role się odwracają i sami zostają prezydentami, sytuacja zmienia się diametralnie i to oni stają się obiektem hejtu, zbierają tego efekty, a na końcu słyszymy hasła o „współpracy ponad podziałami”, ale jak sami byli po drugiej stronie to nie wykazywali chęci takiej współpracy.
Kwestia nadrabiania „wielomiesięcznych zaległości” przez nowo wybranych prezydentów również budzi wątpliwości. Oczywiście każdy z nich ma swoje tłumaczenia i własne terminy, ale warto się zastanowić, czy rzeczywiście tak jest. Jeśli naprawdę chcemy wprowadzać nową jakość do Zabrza, to moim zdaniem prezydent od początku powinien prowadzić otwartą politykę wobec mieszkańców. Przekaz powinien być jasny i rzetelny, nawet jeśli trudny i wymagający odwagi. Mieszkańcy mają prawo wiedzieć, co się dzieje w mieście.
Na szczęście prezydent powołał już pierwszego wiceprezydenta. Uważam jednak, że niezwłocznie powinien powołać kolejnych, ponieważ obowiązków jest bardzo dużo. Z informacji, które do mnie docierają z różnych stron, wynika, że wielu mieszkańców, instytucji i organizacji oczekuje kontaktu i właśnie w tym powinni pomagać zastępcy. Nie przypominam sobie, żeby w poprzednich kadencjach komisje rady miasta składały wnioski o pilne spotkania z prezydentem, a w ciągu zaledwie miesiąca już dwie takie komisje wystąpiły z podobnymi prośbami. To pokazuje, jak wiele pracy czeka nowego prezydenta i jego zespół „ekspertów”, który ma ściągnąć do urzędu.
W pierwszej kolejności uważam, że prezydent powinien spotkać się z prezesem naszego szpitala, bo sytuacja tam jest naprawdę bardzo trudna, żeby nie napisać wprost tragiczna. Aby szpital mógł przetrwać do końca roku, miasto musi udzielić mu wsparcia finansowego w wysokości 5,5 miliona złotych. Tak wyglądają realia. Niestety, nie usłyszycie o tym na oficjalnych profilach miasta ani prezydenta, dlatego zgodnie z moją obietnicą po wyborach będę Was informował o tym, co się dzieje w mieście i dzielił się swoimi poglądami oraz uwagami na temat różnych spraw.
Zła sytuacja dotyczy nie tylko Zabrza, ale na naszym mieście się skupie, problemy kadrowe, podkupywanie personelu, rosnące wydatki, wysokie odszkodowania to codzienność. Dodatkowo problemy m.in. funkcjonowania SOR-u, choć z dobrych wiadomości podobno nocna opieka świąteczna działa już w pełnym zakresie.
Podobno dla naszego szpitala jest małe światełko w tunelu na podjęcie decyzji. Jeszcze za czasów prezydent Agnieszki Rupniewskiej prezes podobno proponował wprowadzenie formuły partnerstwa publiczno-prywatnego (PPP). Taki model działa z powodzeniem m.in. w krajach Europy Zachodniej. Szpital ma wówczas szansę stać się szpitalem klinicznym, a to oznaczałoby wyższe przychody o ok. 30%, czyli dokładnie o tyle, ile dziś wynoszą jego straty jako jednostki publicznej.
Niestety, nie doszło wówczas do podjęcia działań w tym kierunku, nie wiem z jakich powodów. Potrzebna jest umowa trójstronna z uczelnią medyczną, w naszym przypadku chodzi o niepubliczną uczelnie medyczną. Pomysł podobno spodobał się ówczesnej p.o. prezydent Ewie Weber, która dała zielone światło, jednak jej okres urzędowania szybko się zakończył. Z informacji, które posiadam, wynika, że również prezydent Kamil Żbikowski pozytywnie ocenił ten projekt 1 września. Mamy już 5 października, a do tej pory nie odbyło się żadne kolejne spotkanie, mimo że prezes szpitala wciąż czeka na rozmowę z prezydentem. Możliwe, że brak kontaktu wynikał z nieobsadzonych jeszcze wtedy stanowisk wiceprezydentów.
Uważam, że jeśli mamy tak trudną sytuację w szpitalu, to takie decyzje, a przynajmniej spotkania trzeba podejmować niezwłocznie. Wystarczy odpuścić jedno wydarzenie i poświęcić ten czas na rozmowę z załogą szpitala.
Dlatego przy okazji tego wpisu apeluję o stanowczą reakcję władz miasta. Teraz, gdy mamy pierwszego zastępcę prezydenta, być może warto, by to pani Ewa Weber zajęła się tym tematem.
Na koniec chciałbym podkreślić, że podczas wrześniowej sesji nie pojawiła się żadna uchwała dotycząca wsparcia finansowego dla szpitala, mimo że placówka o to wnioskowała. Brak takiej decyzji może doprowadzić do bardzo poważnych problemów. Temat najprawdopodobniej powróci w październiku na sesji rady miasta, a nawet musi powrócić ponieważ, jak wspomniałem wcześniej, sytuacja naszego szpitala jest naprawdę trudna. Wszyscy się zgodzimy, iż zdrowie mieszkańców powinno być absolutnym priorytetem. Let’s get to work!
Kolejny felieton poświęcę sytuacji związanej z „szantażem…”
Sebastian Dziębowski - zabrzański radny, asystent krajowy europosła Konfederacji Marcina Sypniewskiego, prezes Fundacji Dobrzy Ludzie Dzieciom, z zawodu terapeuta behawioralny oraz terapeuta uzależnień.